Sidebar

logo wsiiz main

POLECAMY

Magazyn
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

„Szalone Nożyczki”, „Wenus w futrze”, „Kurka Wodna”, czy „Chory z urojenia”. To tylko część sztuk w których wziął udział. O istocie Teatru, jego wizji na przyszłość i o tym co zrobić z tymi co na spektakle nie chcą chodzić. Z aktorem Teatru im. Wandy Siemaszkowej, Michałem Chołką, rozmawiała Ewa Kuźniar.

Ewa Kuźniar: Dlaczego jako pomysł na życie wybrał Pan Teatr? Biorąc pod uwagę, że wychował się Pan w latach 90, kiedy to młodzi ludzie szukali nowych form rozrywki, a teatr zaczął być kojarzony raczej ze starą sztuką.

Michał Chołka: Taka wizja pojawiła się w mojej głowie kiedy byłem jeszcze w podstawówce. Oglądałem szkolne przedstawienie i wtedy pierwszy raz pomyślałem, że mógłbym być aktorem. Mimo, że było to przedstawienie o smerfach (byłem w drugiej klasie), zdałem sobie sprawę, że to droga dla mnie. Od tego momentu byłem pewny, że to jest to, co chcę robić w życiu.
Co ciekawe, to był mój jedyny raz w Teatrze przed studiami. Pochodzę z małej miejscowości na Pomorzu, gdzie nie mieliśmy tego rodzaju miejsc kultury. Mimo to nic innego mnie nie interesowało. Oglądałem teatr telewizji, czym zaraziła mnie moja mama, i byłem pewien, że ja kiedyś też będę tak występował.

Urodził się Pan koło Lęborka, studiował w Krakowie. Co spowodowało, że rozpoczął Pan pracę właśnie w rzeszowskim teatrze?

Podczas studiów dostałem informację, że Teatr im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie szuka młodego aktora do roli Romea. Byłem wtedy na drugim roku. Pomyślałem, że spróbuję i wysłałem wszystkie swoje dokumenty. Niestety, nikt się do mnie nie odezwał w tej sprawie. Potem okazało się, że realizacja sztuki w ogóle nie doszła do skutku. Pogodziłem się z tą myślą, aż tu nagle po czterech latach, dostaję telefon właśnie z rzeszowskiego teatru, z propozycją pracy. Tak to się zaczęło.

Mówi się, że dla aktora najważniejsze są role, które stanowią dla niego wyzwanie, które są charakterystyczne. Która rola najbardziej Pana zaskoczyła?

Z każdej roli można zrobić taką, która zapadnie w pamięć. Nie ma małych ról, są tylko mali aktorzy. Takie informacje wpajano nam w Szkole Teatralnej. Mimo to pojawiła się rola, która była dla mnie sporym wyzwaniem. Była to sztuka pt. „Kurka Wodna”. Po pierwsze, był to Witkacy, który jest trudny w interpretacji. Po drugie, była to rola na którą, w sensie zadaniowym, czekałem. Przede wszystkim wymagająca. Trzeba było w sobie bardzo dużo pogrzebać żeby uwolnić wszystkie emocje i uwiarygodnić postać.

Czytaj cały wywiad: Nie ma małych ról, są tylko mali aktorzy

Zdjęcie: Teatr im. Wandy Siemaszkowej

Herb Miasta Rzeszowa
Rzeszów - Stolica innowacji
Teatr Przedmieście
ALO Rzeszów
Klub IQ Logo
Koło Naukowe Fotografii WSIiZ - Logo
acropip Rzeszow
drugi wymiar logo
akademia 50plus