logo wsiiz main

POLECAMY

Paweł Januszkiewicz

Artykuły
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

1 września 1939 r. Niemcy rozpoczęły swoją ofensywę na Polskę. Jednym z pierwszych celów napaści była Wojskowa Składnica Tranzytowa zlokalizowana na półwyspie Westerplatte. O godzinie 4:45 pancernik „Schleswig-Holstein” rozpoczął ostrzał w stronę placówki. Tego dnia Westerplatte odparło wszelkie szturmy, by przez następne dni zmagać się z nieustającymi bombardowaniami. Obrona miała trwać tylko 12 godzin - po tym czasie miało nadejść wsparcie. Nie nadeszło… Po 7 dniach odpierania ataków, major Henryk Sucharski wydał rozkaz kapitulacji. Dowódca wojsk niemieckich, generał Friedrich Eberhardt, pozwolił zachować majorowi honor, m. in. pozwalając zatrzymać szablę. Co więcej sami agresorzy określali Westerplatte mianem „małego Verdun” nawiązując w ten sposób do niezwykle krwawej bitwy z okresu I wojny światowej.

 

Z pamiętników nieznanego żołnierza:

Przydzielili mnie do jednostki stacjonującej na Westerplatte. Chłopaki już od kilku dni przygotowują się do wojny, która może nadejść lada dzień. Pytanie tylko z jakiego kierunku? Jak dla mnie to już jesteśmy otoczeni. Od jakiegoś czasu stacjonuje tu ten niemiecki pancernik Szle-coś tam. Wszyscy mówią, że wpadł tylko z „kurtuazyjną wizytą”, dobra mi wizyta. Skoro się przywitał, to niech wraca tam skąd przyszedł lub wypłynął!… w każdym razie niech już stąd znika. Wszyscy mówią, że jestem paranoikiem, ale ja tam swoje wiem! Mogę postawić mój miesięczny żołd na to, że szwaby coś kombinują. Dobra, muszę porządnie wypocząć, bo jutro w nocy mam wartę.

1 września 1939 r.

4:45

Co to było? Huk jakby sto diabłów wyszło z piekła! Z daleka widzę resztki bramy… znowu! To ten cholerny pancernik… muszę uciekać, wiać co sił w nogach. Biegniemy z Andrzejem na ustalone miejsce zbiórki. Byle tylko przetrwać atak… byle tylko przetrwać atak… skup się! Muszę wykonywać rozkazy, inaczej nie pożyję długo!

(…)

Przestali… dzięki Bogu! Ale porucznik Pająk każe nam nie tracić czujności. Zaraz uderzą. Już atakują! Kazali nam wytoczyć siedemdziesiątkę piątkę, czas najwyższy odpłacić się pięknym za nadobne!

Około 6:30

Tak jest! Uciekajcie! Hahaha… udało nam się odeprzeć całe to natarcie! Te stanowiska KM-ów fruwały w powietrzu jak dmuchawce! Daliśmy im popalić, ja, Andrzej i kilku naszych, choć… przeczuwam, że to jeszcze nie koniec. Nie poddadzą się tak łatwo. Nie powinniśmy tracić czujności, mogą lada chwila znów uderzyć!

(…)

Wiedziałem! Znów rozpoczęli ostrzał z tego przeklętego statku. Porucznik wydał rozkaz przygotować moździerze. Teraz dopiero rozkręcimy imprezę! Ja z Andrzejem i kilkoma chłopakami zostajemy przy naszym dziale 75 mm. Obyśmy i teraz dali radę.

(…)

Nie jestem do końca pewien co się stało. Nagle nastał taki wybuch, że prawie rozerwało mi bębenki w uszach. Obejrzałem się za siebie i działo już leżało, uszkodzone. Mieliśmy kilku rannych, więc pomogłem jednemu z chłopców, ale… obok leżał Andrzej, poturbowany… kazał biec, nie przejmować się nim. „Dam radę! Biegnij!” powtarzał. Co miałem zrobić? Co się w zasadzie wydarzyło? Ach, tak! Kiedy pancernik skończył strzelać, to Niemcy wznowili natarcie. Nasze moździerze ich rozbiły, a wtedy ze statku padły kolejne strzały. Musieli nas trafić. Ktoś wydał rozkaz wycofać się do warowni nr.1. Jednak to nie był Pająk, jego już tu nie było. To ktoś inny, czekaj, jak mu było? Gryczman czy jakoś tak? Nieważne, mam się tylko słuchać rozkazów i utrzymać warownię. Za wszelką cenę!

(…)

Huk KM-ów układa się w jeden wspólny rytm, jak… symfonia! A więc tak brzmi muzyka wojny. Orkiestra tych co swe życie kładą na szali. Dźwięk broni maszynowej, przebijany basem wybuchów, z nutką krzyków agonii. Tak grają, tak śpiewają… tak dyryguje panienka wojenka.

Około 12:30

Znów poddali partię. Wszyscy są niespokojni, nie wiemy co nas czeka. Znowu ruszą? Dużo mamy rannych? Ilu zginęło? Same pytania, a na razie żadnych odpowiedzi. Na razie czekamy na dalsze rozkazy.

(…)

Wciąż nigdzie nie widzę Andrzeja. Mam nadzieję, że ktoś mu pomógł lub sam się gdzieś skrył. Może uciekł do lasu przeczekać ostrzał? Jeszcze się rozejrzę, nie znam tu zbyt wielu osób, więc nie chciałbym zostać bez towarzystwa. Obyś był bezpieczny przyjacielu!

„Ojcze nasz, któryś jest niemy,
który nie odpowiesz na żadne wołanie,
a tylko rykiem syren co rano dajesz znać, że świat
ciągle jeszcze istnieje,”

2 września 1939 r.

18:00

I wciąż nic. Żadnej odpowiedzi z zewnątrz, ani nawet wsparcia. W ogóle to nie powinno ono przybyć? Najlepiej teraz? Tak w ogóle… chwila… co to hałas? Jakby dochodził gdzieś z góry… KRYĆ SIĘ!!!

18:40

Ile może jeszcze trwać to piekło? Jak długo oni chcą jeszcze nas męczyć? W końcu przestali, ale nie obeszło się bez kilku pamiątek. Roznieśli nam kuchnię, radiostację, moździerze… a! I sieć telefoniczną. No kuchnia to jeszcze nic, jakoś sobie damy radę w warunkach polowych, ale bez radiostacji… nie dowiemy się nawet co się dzieje. Krążą plotki, że do wojny włączyła się Wilka Brytania i Francja. Więc może jeszcze jest nadzieja! Chociaż przeczucie mówi mi co innego.

(…)

On chce się poddać! Nasz major Sucharski chce nas wszystkich ocalić i złożyć broń. I słusznie! Nie ma co ciągnąć tego dalej. Nie mamy dosyć sprzętu, a to wsparcie… sam nie wiem czy w nie naprawdę wierzę. Wszyscy są zdenerwowani, mają dosyć tych huków i obaw, że ten następny może być ich ostatnim. Chyba czas z tym skończyć!

19:30

Wywiesił ją. Widać, że miał już dosyć, ale… wtedy przyszedł on - Franciszek Dąbrowski. Kazał zdjąć flagę i odizolować majora. Sam przejął dowodzenie, choć rzekomo rozkazy pochodzą od samego Sucharskiego i wszyscy w to wierzą. No prawie… jednak nikt nie mówi głośno jak jest, żeby nie siać zamętu. Ponoć wykonano egzekucję na kilku buntownikach, co nie chcieli wrócić na stanowiska, ale… sam nie wiem… jak zamykam oczy to wciąż widzę i słyszę tamte eksplozje. Rozbrzmiewają głuchym echem wypełniając każdy zakamarek mej czaszki. W nozdrzach czuję pył i sadzę, a na całym języku rozchodzi się metaliczny posmak, jakby kostucha chciała mi dać znać, że mój czas powoli nadchodzi. Czasem krztuszę się tym wszystkim… ale zawsze jak otwieram oczy to znów wszystko mija. Nie wiem co dalej będzie jeśli nie przestaną nas nękać. Jeśli nie przyjdzie ktoś z odsieczą, naprawdę – ktokolwiek!

„Ojcze nasz, który nic nie wiesz,
który nie patrzysz nawet na tę ziemię,”

4 września 1939 r.

Żadnego wsparcia nie będzie… żadne wsparcie nie przybędzie… nic… nikt nawet się na to nie nastawia… nikt… Dołączyli do wojny, akurat. Jedyne kto tu dołączył, to te dwa statki, które wzmagają i tak nieustające ostrzały. Naprzemiennie patrol, ostrzał, patrol, ostrzał, patrol, ostrzał… jak w niekończącym się cyklu życia. Ironia, czyż nie? Śmierć i życie w jednym balu huków i gwaru… Ciekawe kiedy i mnie zaproszą do tańca?

5 września 1939 r.

Boże! Przebacz mi! Co ja narobiłem? Ja… ja naprawdę go nie widziałem… przysięgam, że wyglądało to na niemiecki mundur, słyszałem jakieś niemieckie zwroty! „Biedny Mietek, oby i na nas nie padło”. Słyszę tylko takie szmery. Nikt nie wie kto strzelał. Nikt nie wie kto pociągnął za spust. Nikt nie wie, że tym Kainem… byłem ja! Ja naprawdę go nie rozpoznałem! Chociaż nikt nie wie, to i tak czuję te pytające spojrzenia, te wiercące w plecy wyroki. Czuję się jakby teraz każdy szeptał przeciw mnie: „To na pewno on! Zróbmy z nim jutro to, co on zrobił z biednym Mietkiem!”. Sam już nie wiem co myśleć. Bardziej niż wybuchy, w głowie huczą mi nieustające myśli. Nie… nie mogę tak tego zostawić. Jeszcze tego nie powiem, bo najpierw muszę zmyć tę krew z moich rąk. Wypłuczę się w szkarłacie mych wrogów, odrodzę się niczym feniks. Za tę jedną przypadkową kulę. Za tych wszystkich, którzy stali i czuwali wraz ze mną. Czas na Vendettę!

„Ojcze nasz, którego nie ma,
Którego imienia nikt nawet nie wzywa
prócz dydaktycznych broszur piszących Cię z małej litery, bo świat
radzi sobie bez Ciebie,”

6 września 1939 r.

Nie musiałem długo czekać na rewanż. Przyjechali z dwoma cysternami niedaleko lasu. Pierwszą udało nam się zdjąć karabinami maszynowymi. Nawet wytoczyliśmy naszą zakurzoną 37 mm, w końcu mogła się wykazać! Strzelałem jak opętany, bez namysłu, bez pamięci. Obiecałem to Mietkowi, temu nieszczęśnikowi, któremu jestem winny nie jedną, ale dziesiątki takich kul. Mogłem przy tej okazji przyczynić się do utrzymania naszej reduty, ale i tak udało im się coś wykrzesać z drugiej cysterny. Nie jest dobrze, jak spłonie ten las to będziemy na widelcu.

(…)

Dziwne… wciąż nic. Jestem pewien, że cysterna była cała. Czyżby szwaby nie przygotowały się dobrze do podpalenia? Dla nas to i lepiej. Oby natura użyczyła nam jeszcze swej ochrony.

„Ten człowiek, który kładzie się spać i przelicza
wszystkie te dzisiejsze
kłamstwa, lęki, zdrady,
wszystkie hańby konieczne i usprawiedliwione
musi wierzyć…”

7 września 1939 r.

I znów poranna kanonada. Wciąż się boję, choć nie tak bardzo jak wcześniej. Ale… palą las. Niektórzy widzieli piechotę z miotaczami ognia. To chyba koniec jeśli chodzi o sprzymierzeńców natury. Dobrze się spisaliście towarzysze!

(…)

Rozwalili wartownię nr. 2. Teraz to oni mają moździerze, a nam została tylko broń maszynowa. Znów nasza psychika, nasza wytrwałość jest wystawiona na test. Dlaczego po takim czasie mielibyśmy się poddać?

10:15

Dlaczego? Znalazłem swoją odpowiedź. A ukazał nam ją nasz major. Nawet nie zauważyłem jego powrotu. Dąbrowski chciał walczyć dalej, ale argumentacja Sucharskiego była dostatecznie wymowna. To koniec. W całym tym szale, tej nienawiści zapomniałem o celu… po co było to wszystko? Co osiągnęliśmy? Co ja osiągnąłem? Ja nawet nie wiem co teraz czuję. Nienawiść – bo oddałem strzał tam, gdzie paść nie powinien. Dumę – bo stałem tam, gdzie inni się bali? Pogardę – bo stawiłem czoło tym, którzy chcieli nas zmiażdżyć? A może… to wszystko, to tylko strach? Przed tym, co musiałem przeżyć w tych dniach.

(…)

Przyjęli go z honorami. Pozwolili mu się przebrać i zachować szablę. Wystroił się nasz major na to pożegnanie. Jak długo nas będą przetrzymywać? Co będziemy musieli wycierpieć? Nie wiem. Nie dowie się tego Mietek, który już pewnie czeka na mnie po tej drugiej stronie, aby powiedzieć mi jak się czuje. Pewnie i Andrzeja to ominie. Nigdzie go nie widziałem przez te dni. Nie mam już nawet dosyć nadziei aby wierzyć, że jest inaczej. To koniec. Może i uważają mnie za paranoika, ale jeśli to piekło ogarnie swymi czeluściami całą Polskę lub nie daj Bóg i Europę, a nawet świat… to naprawdę nastanie koniec.

„Kiedy się wypełniły dni
i przyszło zginąć latem,
prosto do nieba czwórkami szli
żołnierze z Westerplatte.

(A lato było piękne tego roku)”

 

 

W tekście użyto fragmentów wierszy:

„NN próbuje sobie przypomnieć słowa modlitwy” Stanisława Barańczaka

„Pieśń o żołnierzach z Westerplatte” Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego

(tekst ten jest dziełem autorskim, stworzonym na potrzeby wizualizacji przebiegu konfliktu, jednak przytoczone w tekście imiona należą do prawdziwych uczestników walk: major Henryk Sucharski, kapitan Franciszek Dąbrowski, porucznik Leon Pająk, chorąży Jan Gryczman, kapral Andrzeja Kowalczyka i legionista Mieczysława Krzak)

Herb Miasta Rzeszowa
Rzeszów - Stolica innowacji
Teatr Przedmieście
ALO Rzeszów
Klub IQ Logo
Koło Naukowe Fotografii WSIiZ - Logo
acropip Rzeszow
drugi wymiar logo
akademia 50plus