Dwa dni pełne lśnienia, precyzji i odkryć. W połowie listopada Hala Podpromie w Rzeszowie zamieniała się w miejsce, gdzie natura spotkała się z rękodziełem. A świecidełka i minerały przyciągnęły tłumy spragnione czegoś niepowtarzalnego.
Tego dnia hala tętniła życiem ciut bardziej niż zwykle. Coroczna Giełda Minerałów i Biżuterii, tej jesieni odbyła się 15 i 16 listopada. Przyciągnęła zarówno miłośników kamieni, jak i tych, którzy szukali po prostu czegoś wyjątkowego.
Setki stoisk i tysiące możliwości
Już na wejściu można było odczuć, że to nie jest zwykły kiermasz. Dwie kondygnacje hali zamieniły się w labirynt wystawców. Od delikatnych kolczyków ze stali nierdzewnej za 20 zł, przez srebrne pierścionki mieszczące się w przedziale 150–500 zł, aż po luksusowe wyroby, których cena sięgała nawet pięciu tysięcy. Każdy, kto przeszedł choć kilka metrów, trafiał na coś zupełnie innego. Ręcznie malowane zawieszki, błyszczące minerały, kamienie uformowane przez czas i żywioły. Wszystko to tworzyło mozaikę, od której trudno było oderwać wzrok.
Od nauki po rzemiosło
Między rzędami stoisk można było natrafić na świat bardziej surowy i naturalny. Surowce prezentowane pod specjalistycznym mikroskopem odkrywały wiele struktur. Niedaleko dalej zaczynała się strefa ceramiki – kubki, naczynia i ręcznie wykonane przedmioty, które swoim charakterem odcinały się od błyszczącej biżuterii. To zestawienie działało na wyobraźnię - jakby każdy stół był portalem do innego świata.
Stanowisko, gdzie tworzone były dzieła na żywo, przyciągało wiele uwagi. Szczególnie przez odgłosy uderzeń młotka. Niezwykłym doświadczeniem było obserwowanie precyzyjnych ruchów dłoni i metalu wyginającego się pod naciskiem narzędzi.
Na stoiskach znajdowały się głównie rękodzieła wykonane ze srebra. Jednak były też takie, które nie zapomniały o miłośnikach złotych barw. Przy wyborze niektórych metalicznych produktów można było za darmo odesłać je do pozłocenia. Był to krok, który skłonił do zakupu wielu odwiedzających.
Świat pełen małych odkryć
Giełda otwarta była nie tylko dla dorosłych. Dla najmłodszych przygotowano specjalną strefę, w której można było malować, rysować, lepić i szukać kamieni ukrytych w piasku. Dzieci pochłonięte zabawą tworzyły własny rytm. Rodzice przechodzili między sekcjami, a ich pociechy w swoim świecie pełnym kolorów, mieli czas tylko dla siebie, zaopiekowani przez panie odpowiedzialne za stoisko.
Choć czas nieubłaganie dobiegał końca, a organizatorzy szykowali się już do zamknięcia, hala nadal tętniła życiem. Ludzie wciąż przechadzali się między punktami negocjując ceny. Nikt nie spieszył się do wyjścia. Każdy chciał złapać choć jeszcze jeden moment, znaleźć drobiazg, który przyciągnął jego uwagę. I właśnie ten koniec pokazał, że Giełda Minerałów i Biżuterii ma w sobie coś, co zatrzymuje ludzi na dłużej.










