Sidebar

logo wsiiz main

POLECAMY

Natalia Bielecka

Aktualności
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times
Tego nikt się nie spodziewał: Drewniane torebki kosztowały jak używane auto, ceramika wypalana w temperaturze jak na Marsie gdzie nawet pies spacerował, sprawdzając jakość ekspozycji!

 Energia spotkań, rozmów i małych odkryć. Targi unikatów 30 listopada przyciągnęły wielu ludzi, którzy lubią rzeczy z historią. Studenci, całe rodziny, wykładowcy pobliskich uczelni.. i pies, który oglądał z taką powagą, jakby dostał akredytacje naukową.

Swobodna muzyka, dużo uśmiechów, wiele stołów: ceramika, biżuteria, ubrania, deski, świeczki, małe dzieła, których nie da się skopiować generatorami AI. Każdy twórca z własną opowieścią. Każdy przedmiot z czyimś czasem zaklętym w materiale.

Podróż ceramiki

Wystawcy z pasją opowiadali o procesie tworzenia ich wystaw. A ten robi wrażenie.

Najpierw pierwszy wypał: 950°C, pełna koncentracja, żadnych skrótów. Dopiero wtedy glina przestaje być krucha. Potem szkliwienie – kolory, plamki, faktury, ten cały mikroświat, który sprawia, że kubek jest „jakiś”. I dopiero drugi wypał – około 1200°C. Po nim naczynia nie tylko wyglądają jak z katalogu, ale też wytrzymują zmywarkę, mikrofalówkę i piekarnik.

Ceny sięgały 120zł bo nie płaci się za kubek, a za kilka dni pracy, ryzyka, pomyłek i końcowy zachwyt.

Dzieło sztuki do noszenia

Torebki, ale drewniane. Ręcznie robione. Oparte na konstrukcji tak precyzyjnej, że można by o niej pisać podręczniki dla inżynierów lub scenografów. A to nie przypadek, bo twórca… kiedyś przy nich pracował.

Drewno od polskich gatunków po egzotyczne z Afryki i Ameryki Południowej. Do tego prawdziwa skóra. Ceny sięgają 2000–5000 zł. Jednakże kiedy bierzesz taką torebkę do ręki, czujesz, że to nie jest dodatek. To jest obiekt. Przedmiot z charakterem.

Tworzone są z niezwykłą dokładnością. Testowane skrupulatnie przez żonę projektanta.

 

Cierpliwość i precyzja

Na targach można było znaleźć pasjonata linorytu - grafiki warsztatowej wykonywanej na matrycy z linoleum

Z błyskiem w oczach autor opowiadał: „Najpierw wycina się wzór dłutami, rylcami, narzędziami o tak cienkich końcówkach, że wyglądają jak biżuteria. To, co zostaje wypukłe, później łapie farbę. Artysta nakłada ją wałkiem, przykłada papier, dociska – i jest odbitka.” Jedna. Druga. Każda trochę inna.

Każdy papier ma inną chłonność. Każda linia ma inny charakter. Wszystko jest efektem ręki, nie przypadku.

Powiedział, że linorytem zajmuje się 10–12 lat, od początku studiów. Ma dwie techniki: linoryt i akwafortę – trawienie metalowej płyty. Pracuje detalicznie, na granicy rozsądku i cierpliwości.

„Studentce powiedziałem kiedyś: odbijać możesz wszystkim. Łyżką, butelką, ręką. Zrobiła serię kafelków, każdy inny, trochę nierówny. A wyszło genialnie.”

I to chyba najlepsza definicja tych targów. Sztuka nie musi być idealna, żeby była dobra.

 

Herb Miasta Rzeszowa
Rzeszów - Stolica innowacji
Teatr Przedmieście
ALO Rzeszów
Klub IQ Logo
Koło Naukowe Fotografii WSIiZ - Logo
acropip Rzeszow
drugi wymiar logo
akademia 50plus